Jak kupiliśmy naszego kampera we Włoszech? Nowa przygoda z domem na kółkach.
Co było przed…?
Nasza pierwsza podróż kamperem odbyła się w Stanach Zjednoczonych, gdzie jeszcze w okresie przed dziećmi, wspólnie ze znajomymi, wynajęliśmy ogromnego RV (recreation vehicle). Był to potężny, długi na 8 m Cruise America, w którym swobodnie zmieściliśmy się w 5 osób. Przejechaliśmy w sumie 3000 mil, od zachodniego wybrzeża Kalifornii przez Utah do Arizony, zatrzymując się głównie w parkach narodowych. To wtedy złapaliśmy bakcyla, ale zaraz po powrocie do Polski były ślub, wesele, potem dzieci, i jakoś pomysł zakupu lub wyprawy domem na kółkach zszedł na drugi plan.
Gdy urodziła nam się Laura, zaczęliśmy podróżować po Polsce, głównie w miejsca odludne, blisko natury, i w ten sposób odkryliśmy Polskę zupełnie inną, niż znaliśmy dotychczas. W tym czasie nastąpił wysyp slow miejscówek, klimatycznych gospodarstw agroturystycznych, i z córką podróżowaliśmy głównie w takie miejsca.
Następnie wybuchła pandemia, urodził się Jeremi, my byliśmy zmęczeni polaryzującymi nastrojami w Polsce, brakiem swobody w podróżach, a przez to brakiem słońca. Po dwóch latach pandemii, w maju 2021 r., postanowiliśmy więc wyruszyć samochodem do Hiszpanii – z namiotem i bez większego planu. W trakcie tej podróży nocowaliśmy głównie na kempingach czy farmach, poznaliśmy sporo rodzin podróżujących kamperami z dziećmi. Na przykład Niemcy, zarówno tatusiowie, i jak mamusie, mają możliwość wzięcia długiego urlopu wychowawczego, więc chętnie z tego korzystają. I to zainspirowało nas tak bardzo, że postanowiliśmy sami spróbować z dziećmi takiej podróży.
Andaluzja – pierwsza przygoda kamperem z dziećmi
Na koniec marca tego roku (2022) wypożyczyliśmy przez internet kampera w Hiszpanii i polecieliśmy tam na trzy tygodnie.
A tak przy okazji z kodem: slowspotter zarezerwujesz kampera ze zniżką tutaj: Campiri.com
Mimo że pogoda na miejscu okazała się bardzo zmienna: deszcze, wiatry, kalima (burza z piaskiem), to dom na kółkach okazał się naszym ratunkiem. Patrzyliśmy, gdzie jest słońce, i ruszaliśmy w pogoni za nim; w ten sposób zjechaliśmy całą Andaluzję. Ta podróż uświadomiła nam, że kamper to idealne rozwiązanie dla naszych rodzinnych wypraw. Przede wszystkim bliskość natury – w zasadzie otwierasz drzwi, spoglądasz przez okno i już czujesz się jak na dworze. Do tego posiłki pod chmurką, zabawy na plaży i wszystko na wyciągnięcie ręki. Mała przestrzeń w kamperze nie stanowiła dla nas żadnego problemu, gdyż większość czasu spędzaliśmy na świeżym powietrzu. Generalnie widzimy same plusy.
Dlaczego zdecydowaliśmy się na zakup własnego domu na kółkach?
Przede wszystkim przekonaliśmy się po prostu, że dla nas to jest to! Podróż po Hiszpanii, gdzie panowały różne warunki pogodowe, utwierdziła nas w przekonaniu, że dom na kółkach to idealne rozwiązanie dla naszej rodziny, szczególnie z małymi dziećmi. Jest to ogromna wolność, możliwość dostosowania własnego tempa podróży do pogody, do tego bliskość natury i poczucie bycia w swoim przytulnym, małym domku. To, za co jeszcze pokochaliśmy takie życie, to minimalizm. Człowiek odpoczywa bardziej, gdy nie ma zbyt dużej ilości rzeczy ani bodźców, a do tego nie musi codziennie ogarniać dużej przestrzeni. Dzieci bawią się zazwyczaj na dworze, my również większość czasu spędzamy na świeżym powietrzu, dzięki czemu mózg jest dotleniony, a co za tym idzie – ciało bardziej zrelaksowane.
Drugim powodem, dla którego zdecydowaliśmy się na zakup własnego kampera, był plan zimowania w nim. Mamy możliwość pracy zdalnej, a ostatnia zima bardzo nas zmęczyła wirusami i siedzeniem w domu, więc chcemy nadchodzącą zimę spędzić w cieplejszym kraju. Rozważamy taki lifestyle już dłuższy czas, więc spora inwestycja zdaje się mieć sens. Jeśli dodamy do tego możliwość spędzania w kamperze wakacji i weekendów, to zakup domu na kółkach jawi się nam jako rozwiązanie idealne dla naszej rodziny.
Jak kupiliśmy naszego Lucky’ego?
Złapaliśmy takiego bakcyla (w szczególności Andy), że od razu po powrocie z Hiszpanii rozpoczęliśmy intensywne poszukiwania odpowiedniego modelu.
No dobrze, ale skąd wiedzieliśmy, jaki kamper, gdzie go kupić, za ile? Początkowo rozważaliśmy zakup starego vana i przerobienie go własnymi siłami na kampervana. Jednak po dogłębnym researchu i konsultacjach z wieloma osobami – również rodzinami, które poznaliśmy w trakcie naszej podróży po Hiszpanii – stwierdziliśmy, że w naszym przypadku lepszym rozwiązaniem będzie model klasyczny. Dlaczego?
Dlaczego kamper, a nie kampervan?
Przede wszystkim czas, w którym szukaliśmy kampera, nie był zbyt korzystny (maj 2022 r.). Ceny używanych vanów po pandemii poszły wysoko w górę, poza tym na rynku nie było w ogóle dostępnych, a ceny nowych kampervanów nie mieściły się w naszym budżecie. Chcieliśmy wydać najpierw max 70 tys. złotych, potem zwiększyliśmy budżet do maks 100 000 tys. złotych, a to oznaczało, że musimy kupić starszego kampera. Ponadto rodziny, które poznaliśmy w trakcie hiszpańskiej wyprawy, przekonywały nas, że z dwójką dzieci wygodniej nam będzie jednak w czymś o większych gabarytach, gdzie: można stanąć, jest ogrzewanie, piekarnik i normalna łazienka, w szczególności jeśli chcemy tam mieszkać i zimować. I w ten sposób doszliśmy do wniosku i decyzji, że będzie to kamper.
Dlaczego włoski model Laika Iveco z 1998 r.?
Mieliśmy to szczęście, że w czasie wyprawy po Hiszpanii poznaliśmy Włocha podróżującego kamperem z rodziną. Okazał się on megazajawkowiczem i ekspertem w tym temacie. Doradził nam, że zakup kampera we Włoszech to dobra opcja, gdyż jest tam ogromny rynek kamperów, jest ciepły klimat, więc pojazdy są w dobrym stanie, i jest w czym wybierać. Zwłaszcza jeśli szukamy starszego modelu w dobrej kondycji, od pierwszego właściciela. Podpowiedział, że Laika Iveco z silnikiem 2.8 z 1998 r. to „żyleta”, która przy większych przebiegach nadal nie traci swojej mocy, psuje się rzadko, a jeśli już, to jest bardzo łatwa w naprawie (prosta budowa, wszystkie części dostępne). Rozważaliśmy również zakup oldschoolowego Hymera, który bardzo się nam podoba, ale nie znaleźliśmy żadnego z dobrym silnikiem, który pokonałby różne wyzwania na drodze.
Plusem naszego modelu jest również jego rozkład, wygodny dla całej rodziny; mamy dwa stoły, które mogą zamienić się w kanapę, łóżko piętrowe dla dzieci, większe łóżko-alkowę dla rodziców, łazienkę, kuchnię i przedpokój;) Stare kampery były ponadto konstruowane z solidnych materiałów; w naszym jest piękne i wytrzymałe drewno, wysokiej jakości sprzęt AGD, jak lodówka, piekarnik, system ogrzewania Truma. Oczywiście to wszystko działa sprawnie, jeśli kamper jest zadbany i dobrze utrzymany, a my znaleźliśmy dokładnie taki.
Jak znaleźliśmy naszego kampera w Toskanii?
Subito.it
Kampera szukaliśmy intensywnie przez stronę subito.it, którą polecił nam zaprzyjaźniony Włoch. On również podsyłał nam linki do ofert, które według niego były dla nas interesujące. Prawdę mówiąc, gdy znaleźliśmy superoferty, np. przebieg 50 000 km i cena do 18 000 euro, to znikały one w mgnieniu oka. Nie mieliśmy szans z ludźmi, którzy są na miejscu i mogą szybko sfinalizować transakcję. Szczerze powiedziawszy, słabo widzieliśmy nasz sukces w zakupie w ten sposób, gdyż byliśmy mniej atrakcyjnym kupującym – daleko, mniejsze zaufanie, więcej formalności, czyli tylko dodatkowy problem dla sprzedającego. Dlatego postanowiliśmy zadzwonić do wystawców ogłoszenia i porozmawiać po włosku (studiowałam italianistykę i coś tam jeszcze pamiętam), dzięki czemu mieliśmy zdobyć ich zaufanie. Ponadto zaczęliśmy zwracać uwagę na droższe oferty, z mniejszą liczbą serduszek (mniej popularne) i z podanym numerem telefonu.
Laika Iveco 2.8
Tym sposobem trafiliśmy na Francesca i naszego Luckiego. Porozmawialiśmy przez telefon, okazało się, że jest pierwszym właścicielem (a raczej jego mama), że to był samochód rodzinny, towarzysz przygód, a przede wszystkim wielka miłość, więc bardzo o niego dbali i sami dużo przy nim robili. Jak na rocznik ‘98 z silnikiem 2.8 (fakt, że z większym przebiegiem, bo 140 000 km) cena wydawała się turbowysoka: 21 000 euro. Byliśmy jednak świadomi, że tak naprawdę patrzenie tylko na cenę jest bardzo krótkowzroczne, bo wszystko zależy od tego, w jakim stanie jest dany kamper, co było przy nim robione, ilu miał właścicieli, co dodatkowego ma na wyposażeniu etc. Wiedzieliśmy też, że w tej kwocie mogliśmy kupić nowszy rocznik, np. 2002, ale ciężko nam było znaleźć ofertę z tym silnikiem, takim rozkładem pomieszczeń i jeszcze od pierwszego właściciela. Poza tym my bardzo lubimy klimaty retro, więc stylistyka tego modelu bardzo do nas pasuje. Udało nam się wynegocjować 1000 euro, i od razu umówiliśmy się z Franceskiem, że przylatujemy w weekend, aby się poznać i zobaczyć nasz przyszły „domek”. Nasz Włoch okazał się postacią z bajki – bardzo pomocny, gościnny, cierpliwy, godny zaufania, a jego mamma zaprosiła nas nawet na obiad i ciasto. Sami nie wiedzieliśmy, czy wszyscy Włosi mają tak wysoką kulturę i pozytywne usposobienie czy to jakaś podpucha:)
Wizyta w Toskanii
Na miejscu okazało się, że kamper jest w jeszcze lepszym stanie, niż mogliśmy sobie wymarzyć. Francesco z ojcem bardzo o niego dbali, do tego stopnia, że zdejmowali buty, gdy do niego wchodzili. Dzięki temu był w tak dobrej kondycji. Dodatkowo Lucky miał zainstalowany solar, system nawiewu (à la klimatyzacja) schładzający wnętrze, system schładzania silnika (stare silniki nie mają automatycznych termostatów jak nowe i mogą się przegrzać przy wysokich temperaturach), a nawet telewizor (tego akurat nie potrzebujemy).
My byliśmy skłonni kupić kampera od ręki, ale Francesco powiedział, że samochód nie jest jeszcze gotowy, gdyż trzeba w nim zrobić kilka rzeczy; chciał m.in. wyjąć nową baterię (nie była wliczona w cenę, ale stara też była dobra), a przede wszystkim zająć się formalnie wyrejestrowaniem kampera we Włoszech i uzyskać wszystkie niezbędne dokumenty.
Kupujemy!
Co ciekawe, mimo tego, że nie mogliśmy wrócić nim do Polski, kupiliśmy go, podpisaliśmy umowę (napisaliśmy ją sami, gdyż sprzedawca nie miał gotowego wzoru – we Włoszech umowa najczęściej ma formę ustną!), zapłaciliśmy za kampera, a on… został we Włoszech ze wszystkimi dokumentami. Śmialiśmy się, że teraz stary właściciel może nim sobie odjechać w siną dal, a my nie zobaczymy nigdy kampera, o pieniądzach już nie mówiąc. Tak naprawdę rodzina wzbudziła w nas ogromne zaufanie i nie było innej opcji, niż postąpić w ten sposób.
Oczywiście są też inne metody, może bardziej skomplikowane, ale jeśli jesteście ich ciekawi, najlepiej skorzystać z pośrednictwa specjalistycznej firmy zajmującej się sprowadzaniem samochodów z zagranicy. My przeprowadziliśmy też dziesiątki rozmów z naszym znajomym, jego znajomym, ich znajomymi, ale finalnie stanęło na tym, że postąpimy w zgodzie ze sztuką. Pamiętajcie, my mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy na pierwszego właściciela – niesamowitą rodzinę, której mogliśmy zaufać w 100%. Jeśli byłoby inaczej, mielibyśmy wątpliwości co do sprzedającego, to na pewno nie zachowalibyśmy się w ten sposób. Wierzę jednak, że Włosi są bardzo przyjaźnie nastawionymi i porządnymi ludźmi, a co najważniejsze: nie mają w kulturze cwaniactwa. Możemy się mylić, ale to są nasze osobiste doświadczenia. Zresztą możecie to szybko wyczuć, jeśli macie nosa do ludzi.
Jak wrócić (z) kamperem z Włoch do Polski
Są na to dwa sposoby. Pierwszy to wyrobienie włoskich tymczasowych tablic rejestracyjnych; drugi – powrót bez tablic, na lawecie. Niestety żaden z nich nie jest szczęśliwy. Francesco natychmiast odradził nam wyrobienie tablic. Włoskie urzędy to jego zdaniem koszmar! Nie wiadomo, czy w ogóle udałoby się nam to zrobić, a już na pewno nie w kilka dni. Okazało się, że jego żona pracuje w departamencie eksportu samochodów i twierdzi, iż z tego rozwiązania nie korzysta praktycznie nikt. Nie mieliśmy czasu, aby zostać we Włoszech dłużej, gdyż w domu czekały na nas dzieci. Nie pozostało nam więc nic innego, jak tylko powrót na lawecie. W typowej firmie taki kurs wyceniono nam na około 16 000 zł, ale już na giełdzie transportowej – tylko 5000 zł. Znaczna różnica, co?! Najlepiej by było, gdybyście mieli znajomego z lawetą, który pojechałby z Wami; byłaby to najbezpieczniejsza i pewnie najtańsza opcja.
Lucky już w Polsce!
Po dwóch tygodniach nasz wymarzony dom na kółkach mieliśmy w Polsce. Tu czekały na nas formalności związane z rejestracją kampera. Najpierw trzeba zapłacić cło. Niestety dla silników powyżej 2,5 l akcyza wynosi aż 18% (sprawdźcie oczywiście stawki na bieżąco). Następnie trzeba zarejestrować samochód tymczasowo, dokonać przeglądu, a potem dopiero normalnie zarejestrować pojazd. Zwróćcie uwagę, co jest wpisywane do dowodu rejestracyjnego. W naszym przypadku urzędnik się pomylił i wpisał kategorię: samochód ciężarowy zamiast samochód specjalny – kempingowy. Szybko to sprostowaliśmy. Samochód specjalny oznacza, że w miejscach, gdzie nie można wjeżdżać samochodem ciężarowym, my kamperem możemy. To bardzo ważne w podróżach, np.za granicą!
Ubezpieczenie
Ze względu na to, że nasz samochód przekroczył próg wiekowy dla AC, mogliśmy ubezpieczyć się tylko w zakresie OC. Może zwróćcie na to uwagę przy zakupie kampera.
Co zmieniliśmy w kamperze?
Zmieniliśmy go w dwóch aspektach: w wystroju wnętrza i w warstwie technicznej. Jeśli chodzi o wnętrze kampera w czasie zakupu, to musimy przyznać, że było w stanie idealnym, dominowało w nim drewno i granatowa tapicerka. Postanowiliśmy jedynie trochę je odkurzyć i stworzyć przytulną atmosferę z nowoczesnym twistem.
Wnętrze kampera – natura
Od razu wiedzieliśmy, że nie będziemy zmieniać koloru drewna, gdyż jest w tak dobrym stanie, że byłaby to profanacja. Aby powiększyć wizualnie przestrzeń, zmieniliśmy tapicerkę na jasną; mimo wielu dyskusji na temat tego, że nie sprawdzi się z dziećmi, zaryzykowaliśmy. Nie znaleźliśmy niestety w Polsce tapicerki w stylu naszego kolorowego meksykańskiego kocyka, więc padło na beż. I po dwóch miesiącach podróży z dziećmi, kiedy sporo czasu spędzaliśmy w środku, trzeba przyznać, że nie ma tragedii. Faktycznie, wiele razy została zalana, zabrudzona przez dzieciaki, ale bardzo szybko czyści się ją ściereczką. Materiał tapicerski jest w 50% z domieszką bawełny i lnu, ale drugie 50% to materiał typu magic clean, czyli taki, który można łatwo wyczyścić. Pokrowce też zawsze możemy zdjąć i wyprać w pralce.
W życiu staramy się otaczać naturalnymi kolorami i materiałami, wówczas lepiej się odpoczywa w takich przestrzeniach. Dlatego w naszym kamperze dominują drewno, len, bawełna i naturalne kolory sage green. W duchu zero waste staraliśmy się nie wymieniać tego, co było dobrej jakości. Dlatego nie zdecydowaliśmy się na remont łazienki, podobają nam się te trochę kiczowate najntisy. Można to podkręcić dodatkami i stworzy się superklimat. Jeśli łazienka będzie już w naprawdę kiepskim stanie, wówczas zrobimy jej remont. Stwierdziliśmy też, że nie będziemy kupować wszystkiego od razu, a nasze podróże przyniosą nam zapewne superpamiątki. Jedyne, co wymieniliśmy, to blaty od stołów (ale stare zachowaliśmy, just in case). Przy stole toczy się całe życie, więc chcieliśmy, aby były wyjątkowe zarówno pod względem designu, jak i funkcjonalności oraz materiałów z których są wykonane. Pomogła nam w tym polska marka Wood & Paper. Stoły przerosły nasze oczekiwania i choć pierwotnie miały mieć lakier zielony, to w takiej wersji pasują jeszcze lepiej.
W Slowspotter staramy się wspierać lokalnych rzemieślników, więc niektóre dodatki zamówiliśmy z polskich pracowni. Makatki od Studio Noc, a makramy od Wyblinka – znajdziecie je na Instagramie. Większość prac tapicerskich była wykonana w Olsztynie ze względu na dostępność terminów w sezonie wakacyjnym i jakość w rozsądnej cenie. Wiele rzeczy robiliśmy sami, pomagała nam też rodzina i znajomi. Jeśli chcielibyście zobaczyć, jak zmieniliśmy kampera, to zapraszam do obejrzenia video.
Jak przygotowaliśmy kampera na zimowanie?
W związku z tym, że planowaliśmy podróże po Europie i zimowanie w kamperze, bardzo ważne było dla nas to, aby kamper był samowystarczalny i wygodny dla całej rodziny zarówno w czasie postoju, jak i w trasie. Co zrobiliśmy:
- Wygłuszenie w szoferce – nasz kamper to staruszek, więc silnik jest bardzo głośny. Szczerze powiedziawszy: bardzo głośny, jeszcze do tego diesel.Wygłuszenie w szoferce trochę stłumiło ryk silnika, ale musimy jeszcze pomyśleć o wygłuszeniu w samym silniku, pod maską samochodu; wówczas może być znacznie lepiej.
- System gazowania – dzięki temu nie musimy wymieniać butli w każdym kraju, możemy normalnie uzupełniać gaz na stacjach LPG.
- Dodatkowy solar i system Victron – aby móc dłużej parkować na dziko czy ładować laptopy, wykorzystując energię słońca, dodaliśmy nowy solar. Teraz mamy dwa, co daje łącznie 350 W. Zobaczymy, jak nam się sprawdzi w podróży. Jeśli będzie trzeba, to dołożymy kolejny solar. Zainwestowaliśmy także w system Victron – kontroler, dzięki któremu możemy sprawdzać w aplikacji stan naszej baterii.
- Antena 4G – zamiast anteny telewizyjnej, która była w pakiecie po starym właścicielu, zainstalowaliśmy antenę 4G. Gdy mamy słaby zasięg, antena pozwala go poprawić nawet o dwie kreski.
- Inwerter – wymieniliśmy na większy, mocniejszy, dzięki czemu możemy w tym samym czasie podłączyć do gniazdka więcej rzeczy 230 V.
- Dodatkowe gniazdka – dodaliśmy w szoferce i w części mieszkalnej po gnieździe USB, aby móc ładować sprzęt elektroniczny również podczas jazdy. W ten sposób nie wykorzystujemy energii z solarów, tylko z silnika.
- Okablowanie – zmieniliśmy kable od baterii na nowe, grubsze, dzięki czemu mamy szybsze ładowanie prądu.
Jeśli szukacie sprawdzonych miejscówek kempingowych, nierzadko są to też kameralne i klimatyczne miejsca, tj. farmy, glampingi, czy prywatne tereny, to polecamy Wam zakup aplikacji Camperguru, której jesteśmy ambasadorem. Sami weryfikujemy miejsca, które znajdują się w ich bazie. Tu również z kodem: Slowspotter pobierzecie aplikację ze zniżką.
Dziś chcielibyśmy podzielić się z Wami naszą przygodą i zachęcić Was do wypróbowania tej formy podróżowania. Rozumiemy jednak, że na początku może się ona wydawać skomplikowana, rodzić wiele pytań – dotyczących zarówno wynajmu kampera, jego wyposażenia, obowiązujących przepisów w danym kraju, jak i wyboru urokliwych miejsc noclegowych, zarówno tych “dzikich”, jak i komercyjnych. Lista pytań może się wydawać niekończąca się. Z tego powodu przygotowaliśmy kompleksowego e-booka, w którym dzielimy się naszym doświadczeniem, praktycznymi poradami oraz miejscami, które odkryliśmy podczas naszych podróży po słonecznej Andaluzji. Aby wakacje stały się niezapomnianą i beztroską przygodą, warto się do nich odpowiednio przygotować.
Więcej informacji o e-booku tutaj
Z kodem: Slowspotter zarezerwujesz kampera ze zniżką tutaj: Campiri.com
Zachęcamy również do pobrania pierwszego rozdziału naszego e-booka bezpłatnie. Poniżej znajdziesz formularz.
Spodobał Ci się artykuł?